Przepisów na zagospodarowanie tych słodko-kwaśnych owoców w sieci jest bardzo dużo,począwszy od dżemów,przez nalewki ,soki,a ja Was chcę dziś namówić do zrobienia chutneya ,słodko-kwaśnego sosu zarówno do mięs jak i serów czy wędlin.
Mirabelki zalałam odrobiną wody i ugotowałam do miękkości,następnie przetarłam przez sito.
Do garnka wlałam olej i ocet w proporcji 2:1,dwie części oleju jedna część octu,dosypałam cukru i zagotowałam,a jak się rozpuścił wrzuciłam drobno posiekane szalotki i ostrą papryczkę świeżą,a jak się to wszystko podsmażyło dodałam przecier z mirabelek i całość smażyłam aż uzyskałam konsystencję gęstej śmietany.Ilość cukru trzeba samemu próbować czy przecier nie jest za kwaśny.Ja musiałam dodać na koniec jeszcze trochę cukru:)
W liczbach to wyglądało tak:
na 1 litr przecieru dodałam ok 100 ml oleju,0,50 ml octu,ok 15 dag cukru,4 duże szalotki,małą ostrą papryczkę.
Tak samo przygotowałam chutney z lubaszek.Tylko proporcje się trochę zmieniły ,bo luboski są słodsze.Tu chciałam się ,że tak powiem wycwanić i odjąć sobie trochę pracy drylując śliweczki,bo są mniejsze i mieszczą się w drylownicy,ale nie sprawdziłam czy wszystkie się wydrylowały i po ugotowaniu jak chciałam zmiksować okazało się ,że zostało parę pestek ,więc i tak musiałam uruchomić sitko:))nie ma lekko:))ale naprawdę Wam polecam,sos jest wart zachodu:)
Jeszcze jest czas na zaprawy ze śliweczek:)
Więc do dzieła koleżanki:)
Pozdrawiam Was cieplutko:)
Wielkie ukłony dla takiej Gospodyni!
OdpowiedzUsuńOj tam,oj tam:)))))
UsuńWygląda bardzo smakowicie :)
OdpowiedzUsuńPolecam:)
UsuńW mojej okolicy nie ma już ani jednej lubaszki, a trochę szkoda - kiedyś robiłam z nich powidło, było czarne i przepyszne :)
OdpowiedzUsuńmają bardzo oryginalny smak:))
UsuńMniam...uwielbiam :)Pozdrawiam słonecznie -Peninia
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Usuńo tak... też lubię śliweczki w słoiczkach; niestety w tym roku wszystko u mnie będzie kupne... nikt nie ma plonów ze znajomych przez gorąc
OdpowiedzUsuńa u nas marnują się na chodnikach:))
UsuńWygląda smakowicie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
i też tak smakuje:)
UsuńWygląda smakowicie u mnie syn wszystkie mirabelki pozbierał i dzieciaczki mają kompocik i dżemik. Drzewko jeszcze malutkie więc i zbiory nieduże,trzeba jednak wykorzystać to co jest. O lubaszkach nie słyszałam być może u nas nazywają się inaczej:) Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńmoja ciotka nazywała je też Maryjki:)
UsuńMusi by pyszne! Jeszcze nigdy nie próbowałam...
OdpowiedzUsuńto polecam:)
UsuńNa dawniejszych makatkach, u mojej Babci, było wyszyte takie powiedzenie " Dobra gospodyni, w domu cuda czyni " i to do Ciebie idealnie pasuje, jesteś oszczędna i pracowita, nic nie zmarnujesz ! Chętnie zaadoptuję Twój sosik, tylko skąd tych śliweczek nazbierać ? Słowo, u mnie w okolicy nie ma. A wiesz jak tu się na nie mówi ? Nie zabrzmi to apetycznie ...
OdpowiedzUsuń" Dżystki " , łatwo się domyślisz dlaczego :)
Pozdrawiam :)
haha:))jak każde śliwki:)))
Usuńpozdrawiam:)
Ale fajnie, że ktoś jeszcze pamięta o mirabelkach. U mnie w ogrodzie przy stacji mirabelki gniją ma ziemi. Szkoda mi za kazdym razem jak tamtędy przechodzę.
OdpowiedzUsuńi mnie szkoda,że tyle dobra się marnuje a ludzie głodują:)w mojej okolicy dużo biedy,ale też gruszki,śliwki i jabłka na ulicy leżą i gniją ,a przecież dla takich np jabłek czy gruszek to nawet cukru nie trzeba tylko je zesmażyć i do słoików,a potem na chleb,na placki,na naleśniki,ale po co?mops da to i na wódkę będzie:)))
UsuńBożenko, ja z mirabelek robię nalewki. Są pyszne, kwaśne (takie lubię) i mocne. Moi przyjaciele lubią wpadać do nas na ten trunek:) Ostatnio posadziłam dwa drzewa mirabelkowe, aby miec własne owoce. Lubię własnej roboty dżemy z mirabelek. dzieki za przepis na sosik, może wykorystam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
chyba też sobie zrobię trochę nalewki:)już czytałam jak się ją robi:)))
UsuńJa też znam takie drzewo co marnują się śliweczki. W tamtym roku to jedliśmy je na bieżąco, w tym roku mnie nie ma to nie ma kto narwać.
OdpowiedzUsuńa mnie zwyczajnie szkoda,że tyle dobra się marnuje:))
Usuńnie lubię mirabelek, ale na taki chutnej bym się skusiła:)
OdpowiedzUsuńbo one do jedzenia trochę kwaśne są:))
UsuńŚwietnie, że wykorzystujesz tak na 100 % dary natury. Inni wyrzucają nadmiar jedzenia do śmietnika, nieliczni pochylają się nad najdrobniejszym darem. To się nazywa "stara szkoła", gospodarowania oczywiście :-)
OdpowiedzUsuńboli mnie marnowanie jedzenia:))
UsuńTak pięknie zrobione apetyczne zdjęcia - że chyba się skuszę !
OdpowiedzUsuńpolecam:)
UsuńNie przepadam za mirabelkami, awersja z dzieciñstwa :-(
OdpowiedzUsuńno cóż:)
UsuńWygląda smakowicie... zapraszam do mnie na wyzwanie, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdziękuję :)zaglądnę:)
UsuńA do czego używasz tego sosiku ?
OdpowiedzUsuńdo wędlin,mięsa pieczonego,sera,a pewien gruzin używał go do baraniny z grilla:)
UsuńDzięki :)
UsuńWygla i czyta sie ciekawie , wiec moze ze dwa sloiczki na próbę .
OdpowiedzUsuńnie trzeba więcej:)mnie z fioletowych wyszedł jeden słoiczek:)
UsuńMniam, mniam! Cóż więcej dodać?:)
OdpowiedzUsuńmniam:))
UsuńPysznie wygląda :-).Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńi smakuje:))
UsuńAle mi się udało a ja dzisiaj właśnie miałam trochę mirabelek i już je przetarłam i zastawiam się co dalej a tu u Ciebie przepis, dzięki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo proszę:)chyba mnie ściągnęłaś telepatycznie:))))haha
UsuńJeszcze kilka lat temu robiłam przetwory z mirabelek , bo u sąsiadów było duże drzewo, dające ogrom owoców. Niestety drzewko zostało wycięte i owoców już nie mam. Te ciemne drobne śliwki mam u siebie, tak myślę, ze to one, ale nie miałam pojęcia, ze tak się nazywają. To bardzo stare śliweczki i bardzo się wysiewają, robią się prawdziwe śliwkowe gaje :) Są pyszne , słodziutkie i bez robali :)
OdpowiedzUsuńTwoje przetwory wyglądają pysznie :)
tak kończą stare rodzaje drzew:)ludziom się nie chce ,więc wycinają,a szkoda:)
UsuńAleż to apetycznie wygląda i ten słoiczek cudnie ozdobiony. Super :)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńBożenko jesteś niemożliwa z tymi kulinarnymi popisami.
OdpowiedzUsuńTeż kocham wszelkie śliweczki i śliwowicę własnej roboty haha :)
Buźka
ja mam ochotę na naleweczkę z mirabelek:)))
UsuńW moim ogrodzie rośnie taka śliwka o małych, ale ciemnych owocach. Nie wiem czy to mirabelka, bo wyrosła sama i już. Ja z tych śliweczek robię co się da. Są słodkie, pyszne. Powidła wspaniałe. W roku ubiegłym była klęska urodzaju. Ilu młodym mamom proponowałam, ale jak mówisz nikomu się nie chce. Wygodniej kupić w sklepie gotowce nafaszerowane chemią. Biada narodzie. Znalazł się chętny. Zabrał wszystkie i po jakimś czasie przywiózł mi z wdzięczności wyprodukowaną przez siebie śliwowicę. Co to był za trunek. Niestety przepis chroniony rodzinny. Ale obiecał jak będą śliweczki będzie trunek. Czekam zatem na urodzaj.
OdpowiedzUsuńto u Ciebie chyba ta lubaszka rośnie:)masz rację ,owoce są pyszne choć malutkie:))śliwowicy to bym chętnie skosztowała jak taka dobra:)))
Usuńpozdrawiam
Uwielbiam mirabelki pod każda postacią;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
i ja:)pozdrawiam:)
Usuńpyszności :-)
OdpowiedzUsuńZ pewnością sos musi być pyszny !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Mirabelek nie lubię ani tych żółtych ani czerwonawych ...
OdpowiedzUsuńO tych drugich nie słyszałam ...
Ja jakoś nie przepadam za takimi połączeniami w jedzeniu. ale dla tych co lubię, to rzeczywiście fajna sprawa tak zrobić sobie samemu do słoiczków.
Ojej :) uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńWitaj,ja zrobilam podobny sos do mięsa na zimno w zeszłym sezonie ,moi go wyjadają jak dżem.Pozdrawiam trejtka.
OdpowiedzUsuńUwielbiam mirabelki!!! Ten zapach i smak!! Niestety tych drugich nie znam.
OdpowiedzUsuńNiestety mieszkając w mieście nie mam do tego dostępu. W sklepach tylko węgierki i te drugie fioletowe śliwki tyle, że większe.
Lubię śliwki w każdej postaci, mam kochaną teściówkę, która mnie zawsze wspomaga zaprawami :-)
OdpowiedzUsuńJa mało przetworów robię, za to moja Mama jest prawdziwą fabryką przetworową ;-)
OdpowiedzUsuńBuziaki A
u Naszej Babci są czerwone mirabelki i z tych to dopiero jest dżem!
OdpowiedzUsuńNożem kroić można :-)